Dzięki uprzejmości marszałka Artura Kosickiego na strefie Vip oraz Super Vip dostępne będą „swojskie stoły kibica”. Dodatkowo strefę rodzinną odwiedzi nasza pszczoła rozdając sękacze najmłodszym kibicom. Zachęcamy do zapoznania się ze stroną produkty.podlaskie.pl
********************
Wiem, że jestem nieoczywistym wyborem, ale nie boję się odpowiedzialności, biorę ją za siebie. Czuję pewność siebie, ale to nie znaczy, że nie czuję odpowiedzialności. Zrobię wszystko, aby ta drużyna dobrze grała, była efektywna. – powiedział podczas pierwszej konferencji prasowej nowy szkoleniowiec Jagiellonii Białystok, Adrian Siemieniec.
Trener rozpoczął od podziękowań władzom klubu. – Na samym początku chciałbym podziękować Radzie Nadzorczej, prezesowi i dyrektorowi sportowemu za zaufanie. To dla mnie duża szansa. Wiem, że jestem nieoczywistym wyborem, ale nie boję się odpowiedzialności, biorę ją za siebie. Dziękuję kibicom, być może jest to zbyt wczesne, za słowa wsparcia. Czułem, jak całemu miastu zależy na Jagiellonii. Sam mieszkam tutaj od kilku lat i mi również zależy na tym klubie – zaznaczył.
Jak szkoleniowiec zareagował na swoją nominację? – To jest moment, na który człowiek czeka całe życie. Od wielu lat szkolę się do tej funkcji, kosztem wielu wyrzeczeń. Moja żona sama musi dźwigać wiele obowiązków, nie ma mnie przy dzieciach. Wiele poświęciłem piłce, aby tutaj się znaleźć. Nie czuję obawy, uważam, że drużyna potrzebuje kogoś odważnego. Gdybym bał się stanowiska, to po co byłoby to robić. W takiej sytuacji szkoda byłoby mojego czasu. Cieszę się, że klub mi zaufał, zrobię wszystko, aby wszyscy w Białymstoku byli dumni z tej drużyny. Oczywiście zdaję sobie sprawę ze skali wyzwania i odpowiedzialności, ale czego miałbym oczekiwać sam od siebie? Mam 31 lat, budowałem swoją ścieżkę od pracy z dziećmi, przez wyzwania na różnych szczeblach. Zaczynam samodzielną pracę, nie mam nazwiska z perspektywy byłego piłkarza. Trudno, abym dostał w tym momencie stanowisko w klubie wicelidera Ekstraklasy z niewielką stratą do drużyny prowadzącej w tabeli. Spójrzmy w jakim etapie pracę przejmowali Dawid Szulczyk, czy Kamil Kuzera. Taka jest rola trenera, który wchodzi do środowiska, musi to brzemię znieść. Czuję pewność siebie, ale to nie znaczy, że nie czuję odpowiedzialności. Zrobię wszystko, aby ta drużyna dobrze grała, była efektywna. Zawodnicy sami tego chcą, podobnie jak kibice, którym chcę dać entuzjazm tym kibicom, musimy do tego wrócić. Nie mówię o górnolotnych planach, że za chwilę wrócimy do gry o mistrza Polski. Mam na myśli entuzjazm, wiarę w drużynę, cieszenia się z małych rzeczy. Musimy trochę na nowo „zakochać się” w Jagiellonii i drużynie. Wczoraj żona napisała „zrób wszystko, abym nie musiała przeprowadzać się z Białegostoku”. Presja od was jest niczym, wobec tej z domu – mówi trener.
Jaki rodzaj komunikacji z zespołem wybierze szkoleniowiec? – Nie widzę powodu, dla którego miałbym krzyczeć na Michała Pazdana. Wiek, szacunek nie bierze się z pozycji, ani z wieku. Jeżeli tak jest, to coś nie działa. Relacje trzeba budować i określać zasady. Wiek, ani stopień nie mają znaczenia. Wspólnie ustalamy zasady, dzisiaj kończymy ze słowem „ja”, od teraz jesteśmy „my”. Krzyk to narzędzie, z którego trener musi umiejętnie korzystać. Jeżeli trzeba będzie zmienić ton głosu, to tego narzędzia użyję, ale bardzo świadomie. Jeżeli szatnia jest dobrze zarządzana przez trenera, a zawodnicy są świadomi, a tacy na poziomie Ekstraklasy są, to oznacza brak kontroli emocji i argumentów. To co było, jest za nami. Chcę, abyśmy skupili się na tym, co przed nami, analizowali co nas czeka. Mam swoje przemyślenia, podzielę się nimi z drużyną – zapowiada.
Jaką wizję drużyny ma nowy trener? – Jagiellonia Adriana Siemieńca ma być drużyną z pasją, zaangażowaniem, głodną, wygrywającą za wszelką cenę, dążącą do zwycięstwa. W takim kierunku będziemy szli. Nie chcę mówić o taktyce i strukturze, ale chcę, aby drużyna prezentowała takie emocje i chcę do niej przekonać zespół, aby to stało się naszą tożsamością, niezależnie od tego, w jakim będziemy grali ustawieniu. Nie chcę, aby moje słowa odbierano jako aluzję do trenera Stolarczyka. On ma swoją wizję. Dzisiaj wchodzi nieoczywisty kandydat, jest młokosem trenerskim, nie ma medali i sukcesów. Mnie mogą obronić moje kompetencje i sposób, w jaki zarządzam grupą. Nie wyobrażam sobie, że ktoś za mnie zrobi robotę, musisz wziąć kontrolę, a każda grupa potrzebuje lidera. Będą momenty, w których ja się wycofam, a będą momenty, w których będę szedł pierwszy. Najważniejsza jest ocena sytuacji i drużyny. Chcę, aby zespół był odważny, trudno, żeby drużyna była odważna, skoro tego brakuje szkoleniowcowi. Ja nie zamierzam niczego kopiować, mam swoją wizję i według niej będę nastawiał drużynę – deklaruje.
Jak będzie wyglądał sztab szkoleniowy Jagiellonii? – W tej chwili pozostaje taki sam, poza Mariuszem Jopem, który odszedł wraz z trenerem Stolarczykiem. Czy ktoś do nas dołączy? Zobaczymy. W tej chwili w obecnym gronie przygotowujemy się do kolejnego meczu – zdradził podczas spotkania z mediami.
Dlaczego w tym sezonie Jagiellonia notowała wyniki poniżej oczekiwań? – Myślę, że brakuje nam radości w grze. Kiedy się nie układa, pojawia się w drużynie rozczarowanie. Musimy wyzbyć się tego uczucia, szukać pozytywnego nastawienia, pasji, dobrej energii i radości z piłki. Wiem, że wynik jest najważniejszy, odgrywa kluczową rolę w sporcie profesjonalnym , ale czy da się osiągnąć dobry wynik bez pozytywnego nastawienia? No nie! Zawodnicy muszą z pasją patrzeć na to co robią, z uśmiechem na twarzy pracować podczas kolejnych treningów i robić coś ponad stan. Trudno o optymizm, kiedy od kilku miesięcy walczy się o utrzymanie. Musimy znaleźć klucz do tego, aby nastawić drużynę. Uważam, że to punkt wyjścia do czegokolwiek. W mojej filozofii pracy z drużyną wszystko zaczyna się od mentalności. Często analizujemy, że ktoś nie wrócił, ale być może przyczyną tego zdarzenia nie jest brak odpowiedniego przygotowania fizycznego, tylko brak myślenia, że „muszę wrócić”. Pierwszą zmianę, którą chcę wprowadzić jest ta tożsamość o której mówię. Ja mam tego bardzo dużo w sobie i chcę to przelać na drużynę – podkreśla Siemieniec.
Do meczu z Lechią pozostało kilka dni, czy to nie za mało czasu na odpowiednie przygotowanie? – Nie mam żalu do nikogo. Nie są to moje decyzje, za tym stoi klub. Dzisiaj doceniam to, co mam. Przede mną osiem meczów w Ekstraklasie jako 31-letniego trenera. Do zdobycia mamy 24 punkty i nie możemy mówić o konsekwencjach tego, co się stanie jeżeli nie wygramy. Kluczowy dla Jagiellonii będzie każdy strzał, minuta treningu, każdy powrót, każda akcja. Chcemy grać o każdy punkt. Rozliczycie mnie z tego, ile zdobędziemy, ale chcemy być drużyną efektywną. Najważniejsze, abyśmy wygrywali mecze. Nie chcę mówić o tym momencie, bo samo mówienie nic nie wnosi. Nasza praca ma wpływ na to, jak będziemy wyglądać i na tym chcemy się skupić. Dzisiaj moja uwaga i koncentracja jest skupiona na drużynie. Przeciwnik nie jest dla mnie priorytetem, chociaż oczywiście analizujemy grę Lechii. Niemniej na pierwszym miejscu stawiam Jagiellonię, ponieważ chcemy wprowadzić swój pomysł, aby drużyna była w stanie wdrożyć jak najwięcej z nich do poniedziałku. To jak się broni po stracie, często wynika z tego, jak się atakuje. Mam swój pomysł na tę fazę gry i nad nim będziemy pracować. Jaki on jest? Nie chcę niczego zdradzać. Niech rywal główkuje jak zagramy – powiedział podczas konferencji prasowej.
Czy znany jest już wyjściowy skład na mecz poniedziałkowy? – Obecna sytuacja to carte blanche dla zawodników. Ci, którzy grali rzadziej liczą, że pokażą się trenerowi. Mam jakąś własną ocenę ich dotychczasowych dokonań, ale nie chcę się do nikogo uprzedzać. Oczywiście mam w głowie jakiś zalążek szkieletu, ale gdybym już dzisiaj wiedział kogo wystawię, to po co ci zawodnicy mieliby wychodzić na trening? Dzisiaj każdy z zawodników rozpoczyna od zera i zobaczymy jak to się skończy. Cele sportowe są jasno określone, wiadomo jak to wygląda. O celach długofalowych trudno mówić na osiem kolejek przed końcem sezonu. Obecnie jest trochę inaczej, ale z drużyną jeszcze o tym nie rozmawiałem. Dzisiaj przywitałem się z chłopakami, potem wyszliśmy na trening. Czas jest krótki, więc muszę przygotować drużynę – zakończył trener Adrian Siemieniec.
Podczas konferencji głos zabrał także prezes Jagiellonii, Wojciech Pertkiewicz. – Przed nami osiem meczów, decydujących o tym, w którym miejscu sezon zakończy Jagiellonia. Wczoraj zakończyliśmy współpracę z trenerem Stolarczykiem, za co chcę mu podziękować. Z pewnych względów, dość oczywistych patrząc na pozycję w tabeli doszliśmy do wniosku, że potrzebujemy zmiany w elementach, które nie funkcjonowały. Chcę mu jednak bardzo podziękować za ostatnich dziewięć miesięcy. Cechowały go wielki etos pracy, a także niektóre rozwiązania, które nadal będziemy wprowadzać i ulepszać. Po rozmowach z trenerem Adrianem Siemieńcem doszliśmy do wniosku, że jest na miejscu, zna drużynę, przygląda się jej od dawna. To młody szkoleniowiec. Młodość ma swoje prawa i liczę, że zostanie ona pozytywnie wykorzystana. Jest on wysoko ceniony, ma świetne opinie wśród osób związanych ze środowiskiem szkoleniowców. Raz jeszcze dziękuję Maćkowi Stolarczykowi za to, co było dobre. Wierzę, że Adrian Siemieniec da nam mnóstwo powodów do radości.
Źródło: Jagiellonia Białystok