Zakaźną chorobę drobiu wykryto na dużej fermie w powiecie białostockim. Trzeba było zlikwidować całe stado brojlerów.
Właściciel fermy we wsi Topilec w gminie Turośń Kościelna hodował ponad 43 tys. tzw. kur rzeźnych. Z nieznanej przyczyny pojawiło się tam ognisko rzekomego pomoru drobiu. Lekarze weterynarii podkreślają, że to zakaźna choroba, która roznosi się bardzo szybko, a śmiertelność ptactwa sięga 100 procent.
Służby Powiatowego Inspektora Weterynarii zabezpieczyły gospodarstwo, wykładając tam maty dezynfekcyjne. Jutro (czwartek) rano takie maty Powiatowy Zarząd Dróg ułoży w dwóch miejscach na drodze wjazdowej i wyjazdowej z miejscowości Topilec. 50 tys. złotych na ten cel przeznaczył w trybie pilnym Zarząd Powiatu Białostockiego. Sytuację w związku z wykryciem choroby monitoruje Urząd Gminy w Turośni Kościelnej – wydział zarządzania kryzysowego.
To pierwszy potwierdzony przypadek rzekomego pomoru drobiu u zwierząt w Polsce od blisko 50 lat – informuje Polskie Radio Białystok. Cytując wojewódzką inspektor weterynaryjną ds. zdrowia zwierząt i zwalczania chorób zakaźnych zwierząt Katarzynę Arłukowicz-Strankowską, rozgłośnia podaje, że choroba jest groźna dla zwierząt, ale nie powinna być groźna dla ludzi. Służby weterynaryjne podają, że sytuacja w Topilcu jest opanowana. Podkreślają też, że na rzekomy pomór drobiu są szczepionki, ale nieobowiązkowe.