Jak mówią, dla nich, jako mieszkańców Puszczy Knyszyńskiej, wprowadzone ograniczenia są niczym huragan 100-lecia z 2017 roku.
– W obu przypadkach sprawa dotyka 100 tys hektarów lasu. Obecny „huragan” zmiecie naszą branżę – podkreśla Halina Karpowicz, lider konsorcjum 15 zakładów usług leśnych na terenie Nadleśnictwa Supraśl.
Moratorium z 8 stycznia
Wszystko zaczęło się od polecenia wydanego 8 stycznia przez Ministrę Klimatu i Środowiska, Paulinę Hennig-Kloskę. Nakazała Dyrektorowi Generalnemu Lasów Państwowych wstrzymanie lub ograniczenie pozyskiwania drewna w lasach znajdujących się w zarządzie Lasów Państwowych w terminie do 30 czerwca 2024 roku. 60 % zakazów i ograniczeń z całej Polski skupiło się w województwie podlaskim.
Jak mówią przedstawiciele branży drzewnej stało się to z dnia na dzień. Bez analiz i konsultacji z ekspertami. W województwie podlaskim to źródło utrzymania potężnej liczby ludzi. Ministerstwo organizowało spotkania z przedstawicielami branży, jednak nie przynoszą one żadnego skutku.
– W jednej chwili pani Minister wywróciła do góry nogami wszystkie plany urządzenia lasu na rok 2024 i 2025, a nas – zakłady usług leśnych – skazała na bankructwo i wyrzucenie ludzi na bruk. Pracę straci nawet około 500 osób – mówi Halina Karpowicz. – Ta praca, co jest często niezauważalne, polega na ochronie przyrody. To my, odnawiając i pielęgnując las przez wiele dekad, przyczyniamy się do zachowania biologicznej różnorodności w miejscach chronionych. Stworzyliśmy wizerunek Puszczy Knyszyńskiej i to dzięki nam turyści i miejscowe społeczeństwo mogą w bezpieczny sposób korzystać z jej zasobów.
Co jest najlepsze dla lasu?
Jak podkreślają przedstawiciele protestu działania ministerstwa są niezgodne z racjonalną gospodarką leśną. Zadają pytanie, czy na pewno przyroda skorzysta na ograniczeniach?
– Lesistość po wojnie wynosiła w Polsce zaledwie 20%, a teraz przekracza już 30%. To właśnie dzięki właściwej, starannej gospodarce. Sadzimy więcej niż wycinamy – rocznie aż 25 milionów sadzonek tylko na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. Dziś możemy powiedzieć, że nasze lasy na Podlasiu są o wiele bogatsze i bardziej zróżnicowane niż kiedykolwiek wcześniej – mówi Dariusz Wysocki, lider konsorcjum zakładów usług leśnych na terenie Nadleśnictwa Czarna Białostocka. – Jeśli ktoś uważa, że pozostawienie lasów w spokoju wystarczy do ich ochrony, jest w błędzie. Musimy działać aktywnie. Dla przykładu – na terenie rezerwatu Budzisk kornik zniszczył całą populację świerka. Już świerka tam nie ma, a stało się tak dlatego, że nie zdecydowano się na wycięcie kilku zarażonych drzew. Czy to jest racjonalne? – pyta Dariusz Wysocki.
Branże czekają zwolnienia, konsumentów wzrost cen
Branża drzewna zmierza w kierunku bankructwa. Skutki moratorium wywołają efekt domina.
– Gospodarka województwa podlaskiego opiera się na 4 głównych gałęziach: przemyśle rolno-spożywczym, drzewnym, budowlanym i maszynowym. Teraz jednemu z nich grozi zagłada. A przecież niedawne inwestycje w przemyśle drzewnym w okolicach Bielska Podlaskiego, Suwałk czy Grajewa były głównie motywowane dostępnością surowca. Jak mamy rozwijać region i zachęcać młodzież by chciała tu pozostać? Jak nasze firmy mają przetrwać, nie mówiąc już o rozwoju, jeżeli odbiera nam się dostęp do naturalnej bazy surowcowej? – mówi Bartosz Bezubik, Wiceprezydent Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych w Polsce. – Trzeba też pamiętać, że drewno jest odnawialnym produktem, który zgodnie z założeniami biogospodarki powinien zastępować wysokoemisyjne materiały budowlane, takie, jak beton czy tworzywa sztuczne.
Bartosz Bezubik jest jednocześnie Prezesem Zarządu Zakładów Przemysłu Sklejek BIAFORM S.A. w Białymstoku. Podaż surowca drastycznie spadła, do magazynów firmy trafia o połowę mniej drewna, niż wynosi zapotrzebowanie. Oznacza to groźbę zwolnień pracowników. W dalszej kolejności spowoduje wzrost cen wyrobów z drewna, drewna opałowego czy biomasy wykorzystywanej na potrzeby lokalnych instalacji ciepłowniczych.
Choć obecnie zmiany w największym stopniu dotyczą woj. podlaskiego, w dalszej perspektywie odczuje je cały kraj.
– Szeroko rozumiany przemysł drzewny w Polsce to czterdzieści tysięcy firm, zatrudniających ponad 400 tysięcy pracowników, przede wszystkim na terenach wiejskich i w małych ośrodkach przemysłowych. Branża generuje niemal 6% PKB oraz ponad 15% wpływów z eksportu. Nasz podstawowy surowiec – drewno - ma znaczenie strategiczne dla polskiej gospodarki i w ten sposób powinien być traktowany – wyjaśnia Bartosz Bezubik.
Apel o prawdziwy dialog
Do protestu stale dołączają nowe firmy. Jego przedstawiciele są gotowi do rozmów, ale, jeśli nic się nie zmieni, przybierze on ostrzejszą formę. Pierwszym etapem protestu jest apel do Ministry Pauliny Hennig-Kloski, który został podpisany przez większość szefów samorządów z regionu Puszczy Knyszyńskiej oraz kilkuset przedsiębiorców z branży.
– Obecnie zwracamy się o wycofanie polecenia z 8 stycznia i rozpoczęcie z nami prawdziwego dialogu – kończy Halina Karpowicz.
Źródło: Protest Branży Drzewnej