Branża drzewna protestowała w Białymstoku – Obecna władza, zasłaniając się ochroną środowiska, chce zrobić z naszych lasów rezerwaty niszcząc tym samym zrównoważoną gospodarkę leśną. Tak drastyczne ograniczenia mogą przynieść skutki odwrotne do zamierzonych – mówiła ze sceny Halina Karpowicz, liderka konsorcjum firm leśnych z Supraśla i jedna z liderek Protestu Branży Drzewnej.
Około 300 przedstawicieli tej branży drzewnej z woj. podlaskiego, a także z innych terenów Polski zebrało się w Białymstoku przed Teatrem Dramatycznym im. Aleksandra Węgierki. Domagają się odwołania polecenia o wstrzymaniu lub ograniczeniu pozyskiwania drewna w lasach.
W lesie od pokoleń Wszystko zaczęło się od ogłoszonego moratorium z 8 stycznia przez Ministrę Klimatu i Środowiska, Paulinę Hennig-Kloskę. 60 % zakazów i ograniczeń z całej Polski skupiło w województwie podlaskim. Grozi to upadkiem lokalnej branży i wzrostem bezrobocia lokalnej społeczności. Uderzy też w przemysł.
– Na moim terenie 99% osób jest związanych z lasem. Pracujemy tam od pokoleń, nie ma u nas innej pracy. Jeszcze teraz mamy co robić, ale od czerwca szykuje się przestój – mówi Jarosław Harmuszkiewicz, właściciel Zakładu Usług Leśnych Acer z Puszczy Augustowskiej. – Jestem od 25 lat w tej branży. Nie zawsze działo się dobrze. Byliśmy wcześniej pracownikami nadleśnictw, ale żeby lasy przetrwały, sprywatyzowano nasze usługi. Na początku 21 wieku stały bowiem na krawędzi bankructwa. Dzięki naszej wspólnej pracy odbudowały się finansowo. Dzięki nam nasze lasy są też cenione w Europie.
Według protestujących, postępując w imię ideologii, ministerstwo wpłynie negatywnie na lasy, które zamierza przecież chronić.
– Jeszcze zalesiamy, jeszcze mamy trochę pracy, ale zaraz nadejdzie szara rzeczywistość. Wyłączono nam z gospodarki lasy, bo „są w nich cenne siedliska”. Nieprawda, one są, ale w rezerwatach. Chcą zrobić więcej parków narodowych, ale ludzie nie zdają sobie sprawy czym to skutkuje. Tak naprawdę będą żyli jedynie w otulinie parku narodowego, a spotkają ich utrudnienia praktycznie w każdej dziedzinie przemysłu – mówił Jacek Kazimierczak, przedsiębiorca leśny z Puszczy Boreckiej. – Gdy ekolodzy mówią nam, że trzeba chronić to, co mamy w lesie, nie rozumieją, że one są takie tylko dlatego, że my na to od pokoleń pracujemy.
Z nas robią barbarzyńców i nie możemy na to pozwolić. Przez „ochronę środowiska” i spóźnione decyzje niedawno zamiast 200 metrów kwadratowych świerka musieliśmy wyciąć 1000 metrów, a i to nie załatwiło do końca problemu z gradacją kornika. A wiceminister mówi, że „świerk poradzi sobie z kornikiem”. Gdy usłyszałem to z jego ust, po prostu zdębiałem. O losie lasów powinno decydować społeczeństwo. Ale nie to mieszkające sobie 300 kilometrów stąd i chcące zrobić u nas skansen, tylko to, które żyje tutaj – dodawał Jacek Kazimierczak.
Jerzy Popławski z firmy „Złoty Sęk” z Czarnej Białostockiej opowiadał: – Gdy rozmawiam ze znajomymi i pytają mnie „po co wycina się drzewa”, odpowiadam, że pozyskujemy drewno, które jest potrzebne. Mówię im też, że po decyzjach polityków koszty ogrzewania w niektórych miejscowościach mogą wzrosnąć o 200-300 procent. Ekolodzy wskazują, że codziennie z lasów wyjeżdża 5800 ciężarówek drewna. Tymczasem w Puszczy Białowieskiej, ze względu na ekologów właśnie, leży 7,5 milionów metrów sześciennych zgniłego drzewa, które nigdy nigdzie nie wyjedzie i do niczego się nie przyda – mówił Jerzy Popławski.
Wojewoda: To trudny dialog, ale go prowadzimy
Na transparentach protestujących znalazły się różne hasła. Np. „Piękna Puszcza Knyszyńska to zasługa naszej ciężkiej pracy”. W ruch poszły pozbawione łańcuchów pilarki oraz syreny. Podczas wydarzenia uczestnicy wydawali też przechodniom sadzonki młodych drzewek. To symboliczny gest. Rocznie, na terenie tylko jednej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku, za sprawą Zakładów Usług Leśnych pojawia się 25 milionów drzewek. Sadzi się znacznie więcej drzew niż się ich pozyskuje
Po kilkunastu przemówieniach wielka kolumna ruszyła ulicą Mickiewicza pod Urząd Wojewódzki. Tam przedstawiciele branży drzewnej przekazali Wojewodzie Podlaskiemu, Jackowi Brzozowskiemu, petycję. Jej najważniejszym punktem jest prośba o zorganizowanie spotkania, które rozpocznie prawdziwy dialog z rządem. W spotkaniu, którego wojewoda byłby gospodarzem, uczestniczyć mieliby: przedstawiciele Ministerstwa Klimatu i Środowiska, Ministerstwa Rozwoju i Technologii, parlamentarzyści z województwa podlaskiego oraz przedstawiciele branży drzewnej.
Branża drzewna protestowała w Białymstoku
– Ten dialog jest trudny, ale go prowadzimy. Najważniejsze, że ze sobą rozmawiamy. Odbyło się między nami już wcześniej ważne, merytoryczne spotkanie. Tę petycję, też oczywiście, przyjmuję. Mam nadzieję, że do takiego spotkania w szerszym gronie dojdzie. Będę o tym mówił podczas sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, na którą jestem zaproszony. Zrobimy wszystko, aby dialog trwał. Będę prosił wszystkie instytucje za to odpowiedzialne, by próbować znaleźć rozwiązania, które będą z jednej strony akceptowalne z punktu widzenia wizji ministerstwa, a z drugiej uwzględniały państwa postulaty. Dziękuję też państwu bardzo za pokojową formę protestu – mówił do przedstawicieli branży drzewnej Wojewoda Podlaski, Jacek Brzozowski.